Przeziębiona kobieta z podgłośniowym zwężeniem krtani jest... prawie tak chora jak przeziębiony mężczyzna.
Zwykły katarek, lekki obrzęk błon śluzowych = wycieńczenie kaszlem, stridor. Nie mam już siły kaszleć, a muszę kaszleć by przeżyć.
Ból wszystkiego, niezdolność do najprostszego wysiłku intelektualnego.
Na co dzień balansuję gdzieś w pobliżu dolnej granicy możliwości funkcjonowania. Wystarczy drobiazg, bym zmieniała się w bezużyteczny gnijący ochłap zastanawiający się, czy warto się tak męczyć. I ile jeszcze lat tej męki.
To tylko przeziębienie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz